Lecę wysoko o wiele
za wysoko aby wasze nic niewidzące oczy
nie mogły mnie zobaczyć. Boję się tak przeklęcie się boją… To wszystko dzieje
się za szybko co ja mam robić w stolicy? Wywalczyć pokój jak? Pazurami zębami
ostrymi jak sztylety a może mam wszystkich rozszarpać niczym zwierzynę? To nie
w moim stylu. Ale… Chyba nie mam innego wyjścia. Wojna nie pamiętam jej… wydaje
się m odległym zamazanym wspomnieniem które zaczerpnęłam od mamy ja sama jestem
młodym osobnikiem mam tylko pięć tysięcy lat to nic w porównaniu z moim wujem
który ma ich już siedemdziesiąt tysięcy. Wiem jednak że śmierć, wojna, strach
są złe ta po prostu. Nagle tuż koło mnie rozlega się ryk. Obracam łeb w
kierunku hałasu i widzę ogromnego
granitowego smoka które rubinowe oczy są wbite we mnie. Przyśpieszam i uciekam
przed napastnikiem. Nagle czuję ruch
powietrza skręcam gwałtownie prawo a łapa opada na moje błoniaste skrzydło
rozdzierając je boleśnie. Spadam w dół…
Kain
Od zawsze byłem
wyrzutkiem nawet za czasów pokoju. Dziwoląg zmoczy podmiot który rozwija się
jak człowiek…. Nie dziwi mnie to że rodzina mnie porzuciła zaraz po narodzinach
a podobno smoki dbają o swoich… W sierocińcu wychowywano mnie jak normalne
dziecko tak było dopóki w wieku dwunastu lat na moich plecach pojawił się
smoczy znak. Czarny wyglądających jak wypalony… Kiedy opiekunki to zobaczyły
wyrzuciły mnie na bróg niczym śmiecia. Jak miałem przeżyć w świecie w którym
żądzą bezwzględni dorośli. Zapewne umarłbym w oka mgnieniu gdyby nie Ona.
Przygarnęła mnie i pomogła przeżyć nauczyła latać. Zastąpiła mi matkę. A kiedy
rozpętała się nagonka na smoki uciekliśmy. Sasha mawia że najciemniej jest pod
latarnią dlatego też udaliśmy się do stolicy i żyjemy tam do dziś. Ja i Sasha.
Ale teraz coś się zmieniło wyczuwam mroczną energię ktoś lub coś naciąga… Coś
czemu nie dane będzie się na oprzeć.
Asmi
Kiedy się budzę leże
po środku pustyni a moje skrzydło krwawi. Podnoszę oszołomiona łeb i widzę że
obok mnie stoi czarnowłosy chłopak. Warczę. To na pewno jeden z prześladowców.
On jednak nie cofa się ale przygląda mi się z zainteresowaniem. Chłopak otwiera
usta ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk a zamiast tego on znika… Tak po
prostu. Opadam a ramię piecze niemiłosiernie ostatkiem sił zamieniam się w
człowieka ale to zbyt duży wysiłek… W mym umyśle zalega ciemność…
Kiedy powtórnie się
budzę leżę na czymś miękkim.
-Cicho dziecko-mówi
zachrypnięty kobiecy głos
Otwieram oczy i
widzę jak pochyla się nade mną starsza kobieta na nią stoi barczysty brodacz.
-Gdzie ja jestem co
się stało?
-Podejrzewamy że
zaatakowała cię jedna z tych bestii smoków… całe twoje plecy są rozszarpane.
Zdobywam się tylko
na kiwnięcie głową.
-Teraz musimy zszyć
twoją ranę będzie bolało…
Zaciskam oczy i usta
i potakuję niepewnie. Kiedy igła wbija się w moje plecy jęczę łzy zbierają się
pod moimi powiekami ale nie daje im ujścia. Zaciskam ręce na zwierzęcej skórze
i zaciskam zęby .Po chwili mdleje z bólu.
Czytasz=Komentujesz
Znów mam was zaszantażować? xd
Fajne :D Tylko brakuje mi znaków interpunkcyjnych w środku zdania i tak trochę się źle czyta. Dasz radę coś z tym zrobić kochana? :3
OdpowiedzUsuńI za dużo tych postaci gubię się! :D
Pisz dalej, buziaki :*
Strasznie fajne, czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńStrasznie fajne, czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuń