poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział III

Lecę wysoko o wiele za wysoko aby wasze  nic niewidzące oczy nie mogły mnie zobaczyć. Boję się tak przeklęcie się boją… To wszystko dzieje się za szybko co ja mam robić w stolicy? Wywalczyć pokój jak? Pazurami zębami ostrymi jak sztylety a może mam wszystkich rozszarpać niczym zwierzynę? To nie w moim stylu. Ale… Chyba nie mam innego wyjścia. Wojna nie pamiętam jej… wydaje się m odległym zamazanym wspomnieniem które zaczerpnęłam od mamy ja sama jestem młodym osobnikiem mam tylko pięć tysięcy lat to nic w porównaniu z moim wujem który ma ich już siedemdziesiąt tysięcy. Wiem jednak że śmierć, wojna, strach są złe ta po prostu. Nagle tuż koło mnie rozlega się ryk. Obracam łeb w kierunku hałasu i widzę  ogromnego granitowego smoka które rubinowe oczy są wbite we mnie. Przyśpieszam i uciekam przed napastnikiem.  Nagle czuję ruch powietrza skręcam gwałtownie prawo a łapa opada na moje błoniaste skrzydło rozdzierając je boleśnie. Spadam w dół…
Kain
Od zawsze byłem wyrzutkiem nawet za czasów pokoju. Dziwoląg zmoczy podmiot który rozwija się jak człowiek…. Nie dziwi mnie to że rodzina mnie porzuciła zaraz po narodzinach a podobno smoki dbają o swoich… W sierocińcu wychowywano mnie jak normalne dziecko tak było dopóki w wieku dwunastu lat na moich plecach pojawił się smoczy znak. Czarny wyglądających jak wypalony… Kiedy opiekunki to zobaczyły wyrzuciły mnie na bróg niczym śmiecia. Jak miałem przeżyć w świecie w którym żądzą bezwzględni dorośli. Zapewne umarłbym w oka mgnieniu gdyby nie Ona. Przygarnęła mnie i pomogła przeżyć nauczyła latać. Zastąpiła mi matkę. A kiedy rozpętała się nagonka na smoki uciekliśmy. Sasha mawia że najciemniej jest pod latarnią dlatego też udaliśmy się do stolicy i żyjemy tam do dziś. Ja i Sasha. Ale teraz coś się zmieniło wyczuwam mroczną energię ktoś lub coś naciąga… Coś czemu nie dane będzie się na oprzeć.
Asmi
Kiedy się budzę leże po środku pustyni a moje skrzydło krwawi. Podnoszę oszołomiona łeb i widzę że obok mnie stoi czarnowłosy chłopak. Warczę. To na pewno jeden z prześladowców. On jednak nie cofa się ale przygląda mi się z zainteresowaniem. Chłopak otwiera usta ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk a zamiast tego on znika… Tak po prostu. Opadam a ramię piecze niemiłosiernie ostatkiem sił zamieniam się w człowieka ale to zbyt duży wysiłek… W mym umyśle zalega ciemność…
Kiedy powtórnie się budzę leżę na czymś miękkim.
-Cicho dziecko-mówi zachrypnięty kobiecy głos
Otwieram oczy i widzę jak pochyla się nade mną starsza kobieta na nią stoi barczysty brodacz.
-Gdzie ja jestem co się stało?
-Podejrzewamy że zaatakowała cię jedna z tych bestii smoków… całe twoje plecy są rozszarpane.
Zdobywam się tylko na kiwnięcie głową.
-Teraz musimy zszyć twoją ranę będzie bolało…

Zaciskam oczy i usta i potakuję niepewnie. Kiedy igła wbija się w moje plecy jęczę łzy zbierają się pod moimi powiekami ale nie daje im ujścia. Zaciskam ręce na zwierzęcej skórze i zaciskam zęby .Po chwili mdleje z bólu.

Czytasz=Komentujesz
Znów mam was zaszantażować? xd 

3 komentarze:

  1. Fajne :D Tylko brakuje mi znaków interpunkcyjnych w środku zdania i tak trochę się źle czyta. Dasz radę coś z tym zrobić kochana? :3
    I za dużo tych postaci gubię się! :D
    Pisz dalej, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie fajne, czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie fajne, czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń