Asimi
Od czasu śmierci
mojej rodziny minęły dwa lata… Były one przepełnione cierpieniem i strachem co
przyniesie jutro. Ale czas to skończyć jestem kim jestem. Czasy smoków jeszcze
się nie skończyły i niech tak pozostanie. Ostatnie lata przebywałam w dawnej smoczej
siedzibie razem moim dalekim wujem. Polowałam rozmawiałam ale czy to można
nazwać życiem skoro wszystko co miałam zostało utracone?
-Asimi!-Woła mnie
staruszek
Znajdujemy
się w wielkiej jaskini mój wuj
leży zwinięty pod ścianą przybrawszy swą pierwotną postać czyli złotego
ogromnego smoka.
-Tak?
-Wiesz że musisz z
tond ruszyć aby nasze dziedzictwo nie zostało zapomniane
Ale dlaczego
przecież mi się tu dobrze żyje czy on mnie wygania jak natrętnego pisklaka?
-Nie to nie tak jak
myślisz mój czas się kończy…
Cofam się a kamienie
trzeszczą pod moimi szponami.
-Umierasz?-Mówię
słabym głosem-Ale my jesteśmy nieśmiertelni…
Starzec potrząsa
łbem
-Bzdura dziecko
wszystko ma swój kres a mój właśnie nadchodzi. Ale ty ocal nasz ród… To twój
obowiązek wobec gwiazd twych przodków. A teraz nikt nie jest bezpieczny a w
szczególności my na których wydano wyrok. Leć Asmi…
Jego głęboki ryk
odbija się wokół sklepienia. Ja jednak stoję nieruchomo.
-Leć!-Ryczy
Kręcę przecząco
łbem. Nagle wuj zrywa się z szybkością o jaką bym go nie podejrzewała jego zęby
błyszczą w ciemnej jaskini a ja zrywam się do lotu w ostatniej chwili… Patrzę na niego zaskoczona dlaczego chciał
mnie zabić?
-Leć i nie zawiedź
mnie ani przodków których życiem jesteś obarczona….
Kima
Słyszę
bolesny krzyk mojej matki i rumor mebli. Zastygam z bezruchu. W mojej głowie
nagle zalega pustka. Więź moja i mojej mamy znika. Po moim policzku spływa łza.
Słyszę głosy ludzi w sąsiednim pokoju. Wybiegam zanim cokolwiek się stanie.
Biegnę przerażona ulicami miasta. Łkam głośno i potrącam stojących mi na drodze
ludzi. Chcę przybrać swoją prawdziwą postać, ale wiem, że ludzie nienawidzą
smoków, że zamordowali moją matkę.
Kay
Nie rozumiem walki
która targa krajem od lat… Czy smoki nam coś zrobił? Nie to dlaczego mój ojciec
tak ich nienawidzi. Nigdy nie łamią przepisów chyba że młode osobniki. Mimo
tego że są o wiele silniejsze od nas i z łatwością mogły by nas zabić nie robią
tego. To bez sensu! Przecież nikt nie powinien był pogodzić się z własną
śmiercią. One są niewinne! Patrzę z nienawiścią w ojca który siedzi po drugiej
stronie ogromnego stołu suto zastawionego potrawami. To on wydał nie nie wyrok…
Człowiek którego zmuszonym jestem nazywać ojcem. Obok niego siedzi moja matka ma spuszczoną
głowę a której spoczywa złota korona. Widać iż obawia się swojego męża. Po
mojej lewej stronie wyprostowana siedzi Soph moja siostra wpatruje się w okno
nade mną jakby czegoś wyczekiwała. Jej czekoladowe włosy spadają kaskadą na
ramiona a przed nią stoi nie naruszone jedzenie.
-Soph-Mówi drżącym
głosem mama
Siostra wyrywa się z
odrętwienia. Ojciec patrzy na nas gniewnie, rozmowy przy jedzeniu są surowo
zabronione. Wbijam wzrok w talerz kiedy
słyszę szuranie to ojciec wstał od kolacji. Czekam aż wyjdzie z pomieszczenia i
dopiero wtedy sam odrywam się od jedzenia.
-Dobranoc Mamo…
Soph.-Mówię
Moja siostra podrywa
się z miejsca i dopada do mnie chwyta mnie za ramię.
-Kay zabierz mnie ze
sobą.-Mówi gorączkowo
Cofam się zaskoczony
myślałam że nikt nie wie o moich conocnych wypadach. Kręcę głową i wpatruję się
w nią niedowierzająco
-Skąd o tym
wiesz?-szepcze
-Mama-mówi
Patrzę
oskarżycielsko na rodzicielkę ona jednak unika mojego wzroku.
-Zabierz ją ze sobą.
Zaciskam wargi i
kiwam sztywno głową. Ciągnę Soph za ramię wychodzimy drzwiami dla służby.
-Cicho -syczę przez
zęby
Schodzimy na sam dół
gdzie czeka na mnie przygotowany wcześniej koń wprawnym ruchem siadam na niego
i podaję rękę Soph wspina się trochę nieporadnie ale daje radę. Obejmuje mnie w
pasie a ja popędzam konia. Wyjeżdżamy poza mury miasta i kieruję rumaka ku
pobliskiemu domu. Schodzę z konia i pomagam siostrze. Konia odbiera jeden z
służących a ja prowadzę siostrę u drzwią wejściowym. Wchodzę do środka i uderza
we mnie fala dźwięków które nagle cichną gdy zebrani zauważają moją siostrę.
-Kto to jest?-Pyta
ostry kobiecy głos
Czytasz=Komentujesz ;)
I mały szantaż pod tym postem muszą być dwa komy aby wstawiła rozdział III i tak jest już gotowy xdd Szantaż musi być xd
Masz ten jeden komentarz, ciesz się i nie maltretuj ludzi :3
OdpowiedzUsuńChociaż ja dostałam ten zaszczyt i znam już początek kolejnego rozdziału :D Pisz to szybko, dodawaj, chce więcej! Smoczki są the best! <3 A Ci wredni ludzie niech zginą! Zabij ich wszystkich! :D
Szantażystka... Masz drugi komentarz i dodawaj kolejny rozdział :D Wydaje mi się, że polubię Soph, także jej mi nie zabij ;*
OdpowiedzUsuń