niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział II

Asimi
Od czasu śmierci mojej rodziny minęły dwa lata… Były one przepełnione cierpieniem i strachem co przyniesie jutro. Ale czas to skończyć jestem kim jestem. Czasy smoków jeszcze się nie skończyły i niech tak pozostanie. Ostatnie lata przebywałam w dawnej smoczej siedzibie razem moim dalekim wujem. Polowałam rozmawiałam ale czy to można nazwać życiem skoro wszystko co miałam zostało utracone?
-Asimi!-Woła mnie staruszek
Znajdujemy się w wielkiej jaskini mój wuj leży zwinięty pod ścianą przybrawszy swą pierwotną postać czyli złotego ogromnego smoka.
-Tak?
-Wiesz że musisz z tond ruszyć aby nasze dziedzictwo nie zostało zapomniane
Ale dlaczego przecież mi się tu dobrze żyje czy on mnie wygania jak natrętnego pisklaka?
-Nie to nie tak jak myślisz mój czas się kończy…
Cofam się a kamienie trzeszczą pod moimi szponami.
-Umierasz?-Mówię słabym głosem-Ale my jesteśmy nieśmiertelni…
Starzec potrząsa łbem
-Bzdura dziecko wszystko ma swój kres a mój właśnie nadchodzi. Ale ty ocal nasz ród… To twój obowiązek wobec gwiazd twych przodków. A teraz nikt nie jest bezpieczny a w szczególności my na których wydano wyrok. Leć Asmi…
Jego głęboki ryk odbija się wokół sklepienia. Ja jednak stoję nieruchomo.
-Leć!-Ryczy
Kręcę przecząco łbem. Nagle wuj zrywa się z szybkością o jaką bym go nie podejrzewała jego zęby błyszczą w ciemnej jaskini a ja zrywam się do lotu w ostatniej chwili…  Patrzę na niego zaskoczona dlaczego chciał mnie zabić?
-Leć i nie zawiedź mnie ani przodków których życiem jesteś obarczona….

Kima 

Słyszę bolesny krzyk mojej matki i rumor mebli. Zastygam z bezruchu. W mojej głowie nagle zalega pustka. Więź moja i mojej mamy znika. Po moim policzku spływa łza. Słyszę głosy ludzi w sąsiednim pokoju. Wybiegam zanim cokolwiek się stanie. Biegnę przerażona ulicami miasta. Łkam głośno i potrącam stojących mi na drodze ludzi. Chcę przybrać swoją prawdziwą postać, ale wiem, że ludzie nienawidzą smoków, że zamordowali moją matkę.

Kay
Nie rozumiem walki która targa krajem od lat… Czy smoki nam coś zrobił? Nie to dlaczego mój ojciec tak ich nienawidzi. Nigdy nie łamią przepisów chyba że młode osobniki. Mimo tego że są o wiele silniejsze od nas i z łatwością mogły by nas zabić nie robią tego. To bez sensu! Przecież nikt nie powinien był pogodzić się z własną śmiercią. One są niewinne! Patrzę z nienawiścią w ojca który siedzi po drugiej stronie ogromnego stołu suto zastawionego potrawami. To on wydał nie nie wyrok… Człowiek którego zmuszonym jestem nazywać ojcem.  Obok niego siedzi moja matka ma spuszczoną głowę a której spoczywa złota korona. Widać iż obawia się swojego męża. Po mojej lewej stronie wyprostowana siedzi Soph moja siostra wpatruje się w okno nade mną jakby czegoś wyczekiwała. Jej czekoladowe włosy spadają kaskadą na ramiona a przed nią stoi nie naruszone jedzenie.
-Soph-Mówi drżącym głosem mama
Siostra wyrywa się z odrętwienia. Ojciec patrzy na nas gniewnie, rozmowy przy jedzeniu są surowo zabronione.  Wbijam wzrok w talerz kiedy słyszę szuranie to ojciec wstał od kolacji. Czekam aż wyjdzie z pomieszczenia i dopiero wtedy sam odrywam się od jedzenia.
-Dobranoc Mamo… Soph.-Mówię
Moja siostra podrywa się z miejsca i dopada do mnie chwyta mnie za ramię.
-Kay zabierz mnie ze sobą.-Mówi gorączkowo
Cofam się zaskoczony myślałam że nikt nie wie o moich conocnych wypadach. Kręcę głową i wpatruję się w nią niedowierzająco
-Skąd o tym wiesz?-szepcze
-Mama-mówi
Patrzę oskarżycielsko na rodzicielkę ona jednak unika mojego wzroku.
-Zabierz ją ze sobą.
Zaciskam wargi i kiwam sztywno głową. Ciągnę Soph za ramię wychodzimy drzwiami dla służby.
-Cicho -syczę przez zęby
Schodzimy na sam dół gdzie czeka na mnie przygotowany wcześniej koń wprawnym ruchem siadam na niego i podaję rękę Soph wspina się trochę nieporadnie ale daje radę. Obejmuje mnie w pasie a ja popędzam konia. Wyjeżdżamy poza mury miasta i kieruję rumaka ku pobliskiemu domu. Schodzę z konia i pomagam siostrze. Konia odbiera jeden z służących a ja prowadzę siostrę u drzwią wejściowym. Wchodzę do środka i uderza we mnie fala dźwięków które nagle cichną gdy zebrani zauważają moją siostrę.

-Kto to jest?-Pyta ostry kobiecy głos 

Czytasz=Komentujesz ;)
I mały szantaż pod tym postem muszą być dwa komy aby wstawiła rozdział III i tak jest już gotowy xdd Szantaż musi być xd 

2 komentarze:

  1. Masz ten jeden komentarz, ciesz się i nie maltretuj ludzi :3
    Chociaż ja dostałam ten zaszczyt i znam już początek kolejnego rozdziału :D Pisz to szybko, dodawaj, chce więcej! Smoczki są the best! <3 A Ci wredni ludzie niech zginą! Zabij ich wszystkich! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szantażystka... Masz drugi komentarz i dodawaj kolejny rozdział :D Wydaje mi się, że polubię Soph, także jej mi nie zabij ;*

    OdpowiedzUsuń